wtorek, 22 lipca 2014

Dzień pełen przygód

Witajcie, kochani. Lato w pełni, pogoda dopisuje, dzieciaki się cieszą, a ja staram się wszystko ogarnąć. Oczywiście ciągle coś dłubie ale dziś chciałam opowiedzieć wam mój wczorajszy dzień . Nie zrobiłam nic konkretnego ale wieczorem byłam po prostu nieprzytomna ze zmęczenia.                 
     Zaczęłam jak zwykle pobudka po mamę i do pracowni, przygotowałam sobie zestaw do pracy na początek o taki...
Chwilę później przypomniałam sobie,że mam sprawę w urzędzie skarbowym no to myślę sobie: szybciutko do Tczewa to jakieś 15 min i w urzędzie tyleż samo i powrót . Tak sobie wyliczyłam bo kolejek u nas o tej porze nie ma . No to w drogę . A JAK MNIE ZASKOCZYŁ KILKUKILOMETROWY KOREK PRZED TCZEWEM, od razu przypomniało mi się ,że przecież remont drogi nr 91, a Urząd na drugim końcu miasta. "Nic to" myślę sobie "pojadę przez miasto" ,ale tam oczywiście remont głównej ulicy ach... Jadę Starym Miastem (oczywiście inni też wpadli na ten pomysł) ale nie jest źle dobrnęłam do celu. Oczywiście nic nie załatwiłam ,bo jak nasz rząd chce dla nas lepiej to nic nie działa tak jak trzeba i mimo dobrych chęci urzędników swoje trzeba "wychodzić" (a podobno komputeryzacja urzędów ma być dla nas zbawieniem, jakoś słabo to widzę). Czas wracać do domu oczywiście tą samą drogą.
       No i masz babo klops, na jakimś skrzyżowaniu auto zgrzytnęło i ani rusz. Przecież ja nic nie zrobię -dzwonię więc do męża , a on już puszcza machinę w obroty (łańcuszek wzajemnej pomocy-o niezastąpieni!!!! dzięki wam) . Ledwo skończyłam rozmowę zagadnęłam przechodzącego pana  czy nie pomoże przepchnąć auta  (przecież nie będę blokować ruchu). Pan trochę się przestraszył bo moje autko to vw transporter lekko jakieś 2 tony :-) ale rycerskość w nim zwyciężyła i nie odmówił pomocy białogłowie . Jak każdy facet najpierw sam musiał zbadać problem posiedział trochę za kółkiem ,zajrzał pod maskę i orzekł że to skrzynia biegów (a cały czas stoję na krzyżówce). Skoro wyrok zapadł przystąpiliśmy do usunięcia zawalidrogi . Pięknie podziękowałam Panu i już spokojniejsza czekałam na pomoc .
      Chwilę potem dzwoni moja siostra , że wraz z ciężarną znajomą utknęły w korku i na dodatek im też auto odmówiło współpracy 0ch... Wyciągnęły jakichś mężczyzn z auta , razem zepchnęli na pobocze i czekają na ratunek. Mój brat najpierw pojechał ratować je ( bo bliżej ) sam ma remont w domu więc jeszcze jakieś zakupy robił , a ja czekam. Mąż mój (wspaniały) zwolnił się z pracy i dotarł do mnie, zajrzał pod maskę, pod auto i stwierdził , że nie ma pojęci co jest nie tak. No to czekamy na brata, auto trzeb odholować . Niedaleko miejsca "katastrofy" mieszka moja druga siostra i tam zaciągną auto. Trochę już się niecierpliwiłam i nagle na skrzyżowaniu zobaczyłam metalowe kulki - no to Miruś pod samochód i już wie co go boli . Kiedy już dotarliśmy do siostry okazało się ,że szwagier nie ma odpowiednich kluczy żeby potwierdzić diagnozę.
     Odwieźliśmy  mojego brata do domu ,on pożyczył nam swoje auto (bo przecież remont na niego czekał), załadowaliśmy potrzebne narzędzia i w drogę. Mirek napisał co mam kupić i przedzierałam się znowu przez miasto do motoryzacyjnego i z powrotem . Mężuś mówi ,że jestem wolna i mogę jechać do domu. Nie zdążyłam jednak wyjechać bo dzwoni siostra(ta co stała w korku) ,dotarła do domu ale jej mąż musiał też odstawić auto do warsztatu i potrzebna część. Dalej w drogę . Kupiłam co trzeba i przypomniałam sobie że przecież ja mam dokumenty od naszego samochodu.Z powrotem brnę tczewskimi ulicami. Oddałam papiery i chcę już jechać DO DOMU , a tu siostra znowu dzwoni, że coś jeszcze trzeba kupić.... Nie zdążyłam jednak, bo już 18.00 wybiła . Szczęśliwa dotarłam do domu ,ale spokoju nie ma bo dzieci za mamą się stęskniły . Chwilkę tylko usiadłam , a mąż dzwoni , że kupiona część felerna i nową trzeba kupić (jutro już bo przecież sklepy z częściami już pozamykane). TO JADĘ ZNOWU DO TCZEWA po męża. Oczywiście to nie koniec, bo bratu zabrakło "czegoś tam" i prosi żeby kupić a tu 20.00 za chwilę . Na szczęście o tej porze na ulicach mniejszy ruch i zdążyliśmy . Mirek oddał auto bratu. A rano to już mój brat załatwił wymianę części w sklepie. Miruś po pracy naprawił autko, a ja sobie dłubałam w pracowni ,a w Urzędzie Skarbowym załatwię sprawę jutro ,oby bez przygód . To się napisałam.... ale uznałam, że taka lawina zdarzeń musi być opisana. ŻYCZĘ WAM SPOKOJNEJ NOCKI . Lusia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz